To moje dzisiejsze dzieło - tym razem kulinarne. Kto zgadnie co to? ;o)
Ps. W związku z licznymi prośbami ;o) naciskami wręcz ;o) postanowiłam sklecić tu jakiś przepis na SOCZEWIAKI. Z tym jednak problem jest taki, że u nas zawsze robiło się je "na oko" bez przepisu. Rozejrzałam się nawet po przepisach w sieci a tam co przepis to inny, żaden nie jest dokładnie taki jak nasz ;o) I nasze są najprostszą ich wersją.
Co do ziemniaków nie ma zgodności, jedni obierają i gotują, inni (jak my) ("my" w sensie ja i moja mama) gotują w mundurkach potem obierają, jest też trzecia możliwość - ta eksperymentalnie zastosowałam robiąc je właśnie ostatnio) gotują w mundurkach i nie obierają. Ziemniaki należy ugotować i zemleć. Gdy przestygną dodać mąkę i jajka. Wyrobić ciasto. Konsystencja mniej więcej jak na kopytka.
Farsz. Soczewicę należy zalać wodą (ja zalewam wrzątkiem szybciej namaka) i odstawić aż zmięknie, niektórzy też ją gotują. Zemleć wraz z marchewką i cebulą. Przyprawić wg uznania - sól, pieprz, ja dodaję dużo zieleniny w postaci natki pietruszki. Żeby farsz nie był za suchy dodaję odrobinę oleju. Można też dodać smażony boczek.
Zostaje tylko uformować bułeczki. Ciasto jest dość kleiste konieczne trzeba więc posypywać je mąką. Piecze się w piekarniku (albo smaży ale tego sposobu nigdy nie praktykowałam) na złoty kolor. Można podawać na zimno i na gorącą. Najlepsze są odsmażane następnego dnia. Do tego kubek mleka (bo ja wszystko z mlekiem ;o). Pycha!
Tak namieszałam i skomplikowałam, że chyba bardziej nie można i raczej Was odstraszyłam niż zachęciłam do wypróbowania ;o) Tymczasem to wcale nie jest trudne. Odsyłam do przepisów w sieci tam wszystko czarno na białym podane ;o)
Gdyby jednak któraś zaryzykowała ciekawa jestem wrażeń ;o)
SMACZNEGO!
Co do ziemniaków nie ma zgodności, jedni obierają i gotują, inni (jak my) ("my" w sensie ja i moja mama) gotują w mundurkach potem obierają, jest też trzecia możliwość - ta eksperymentalnie zastosowałam robiąc je właśnie ostatnio) gotują w mundurkach i nie obierają. Ziemniaki należy ugotować i zemleć. Gdy przestygną dodać mąkę i jajka. Wyrobić ciasto. Konsystencja mniej więcej jak na kopytka.
Farsz. Soczewicę należy zalać wodą (ja zalewam wrzątkiem szybciej namaka) i odstawić aż zmięknie, niektórzy też ją gotują. Zemleć wraz z marchewką i cebulą. Przyprawić wg uznania - sól, pieprz, ja dodaję dużo zieleniny w postaci natki pietruszki. Żeby farsz nie był za suchy dodaję odrobinę oleju. Można też dodać smażony boczek.
Zostaje tylko uformować bułeczki. Ciasto jest dość kleiste konieczne trzeba więc posypywać je mąką. Piecze się w piekarniku (albo smaży ale tego sposobu nigdy nie praktykowałam) na złoty kolor. Można podawać na zimno i na gorącą. Najlepsze są odsmażane następnego dnia. Do tego kubek mleka (bo ja wszystko z mlekiem ;o). Pycha!
Tak namieszałam i skomplikowałam, że chyba bardziej nie można i raczej Was odstraszyłam niż zachęciłam do wypróbowania ;o) Tymczasem to wcale nie jest trudne. Odsyłam do przepisów w sieci tam wszystko czarno na białym podane ;o)
Gdyby jednak któraś zaryzykowała ciekawa jestem wrażeń ;o)
SMACZNEGO!
nie wiem co to, ale wygląda smacznie ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem,ale z przyjemnością bym spróbowała-wygląda bardzo apetycznie!!
OdpowiedzUsuńWygląda na bułeczki z kminkiem, a gdzie kminek tam i ja. Zaprosiłam się do Ciebie na kolację po 2.5-dniowej głodówce szpitalnej :) Mniam, ale mi ślinianki pracują.
OdpowiedzUsuńCzy to bułeczki z kminkiem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na rozwiązanie tej zagadki :)
haha..w tym samym czasie napisała to samo Amanoo
OdpowiedzUsuńTo nie są bułeczki z kminkiem ;o) To byłoby zbyt proste. Kminek pełni tu jedynie funkcję czysto dekoracyjną - wynik mojej własnej fantazji ;o) W środku go nie ma ;o)
OdpowiedzUsuńPodręczę Was jeszcze trochę ;o)
Amanoo - po kiego Ty się włóczysz po szpitalach? Źle Ci w domu? ;o)
strzelam dalej...bo w przybliżeniu wygląda mi na to że jest tam cebulka...ale mogę się mylić :(
OdpowiedzUsuńTo nie są cebulaki ;o) czy jak się tam one nazywają ;o)
OdpowiedzUsuńDla ułatwienia - to potrawa regionalna. Nie u wszystkich wygląda tak samo - co kucharz to inaczej nieco ;o) u mnie tak;o)
OdpowiedzUsuńTrilli, mamy to samo wyczucie czasu :)
OdpowiedzUsuńTurkisa - zwiedzam :D taki Jaś Wędrowniczek ze mnie, ot co! hehe. I nie myl nas tym kminkiem. Podpowiedz chociaż czy to ma coś wspólnego w pieczywem.
No baba ziemniaczana to chyba nie jest?
OdpowiedzUsuńNie baba - to chłopaki;o)
OdpowiedzUsuńTy jeszcze nie śpisz? Grzeczne dziewczynki już dawno lulają ;o)
OdpowiedzUsuńTo ja znam jeszcze tylko kartacze. Niech sobie śpią te grzeczne. Ja dzisiaj też łobuzuję ;P
OdpowiedzUsuńAmanoo tylko kartacze są gotowane...i nadziewane mięsem...no i z ziemniaków.
OdpowiedzUsuńTurkisa....poległam :(
Gdzie się podział mój komentarz?? :(
OdpowiedzUsuńbo pisałam właśnie Trilli, że Turkisa, jak się z własnej i nieprzymuszonej woli przyznała, dla zmyłki sypnęła kminkiem, to ja nie wiem czy jeszcze czego nie umyśliła, żeby zadanie utrudnić i nas podręczyć.
haha nie sądziłam, że ten post wywoła takie zainteresowanie ;o) fajnie Was podręczyć ;o) dla ułatwienia dodałam fotkę jak to wygląda w przekroju ;o)
OdpowiedzUsuńKulebiak :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam ;o)
OdpowiedzUsuńStawiam na kapuśniaczek:)
OdpowiedzUsuńTo nawet nie leżało obok kapusty ;o)
OdpowiedzUsuńmniam, mniam :) jakieś buły z farszem mięsnym lub farszem kaszowo-jakimśtam ;>
OdpowiedzUsuńDRĘCZYCIELKA!
OdpowiedzUsuń;)
Turkisa, Ty nas nie maltretuj, bo w pracy do 16.00 o suchym pysiu trzeba wysiedzieć, a do tego ciągle grzebać w przepisach, żeby Twoją zagadkę rozwikłać. I jak ja mam się pozbyć wrzodów żołądka Ty mi powiedz jak Ty mi taką rozrywkę fundujesz, he? :D
OdpowiedzUsuńJejku dziewczęta! Jakie Wy nerwowe jesteście! ;o) Tu się nie ma co złościć bo od tego tylko zmarszczek się nabawicie i nawet wrzodów żołądka (poza amanoo która już je ma jak się przyznała;o))
OdpowiedzUsuńSadystką nie jestem ;o) więc jak już będziecie miały serdecznie dość dajcie znać - skrócę Wasze męki ;o)
ps. amanoo bo do pracy należy brać kanapki a nie sama kawa i kawa na pusty żołądek - wrzody same rosną;o)
Ta nie, ja jestem niespotykanie spokojny człowiek, mnie choćby i po języku nadeptaj :D
OdpowiedzUsuńHaha! To wystawiaj język - sprawdzimy czy nie ściemniasz ;o)
OdpowiedzUsuńOo, jaka szybka do deptania! Się spodobało mnie męczenie :P
OdpowiedzUsuńAga, a słuchaj, bo ja sobie umyśliłam po tej Twojej podpowiedzi, że jak regionalne to koniecznie z Twojego regionu, a może właśnie wcale nie?
OdpowiedzUsuńJednak zaprząta Ci to głowę ;o)
OdpowiedzUsuńTo potrawa z mojego regionu, chociaż może jadacie ją i Wy tam na końcu Polski ;o) tylko np. inaczej się nazywa.
Podpowiem, że tę potrawę można robić na 2 sposoby, czego sama nie wiedziałam bo u mnie całe życie to się piekło w piekarniku ale podobno też smażą to w głębokim oleju.
Mówi Wam coś nazwa - soczewiaki? ;o)
OdpowiedzUsuńSoczewiaki mówi mi, że z soczewicą ma coś wspólnego i to by było na tyle jeśli chodzi o moja wiedzę :)
OdpowiedzUsuńAlbo może z soczewkami ????
To może podzielisz się przepisem, co? Będziemy rozpowszechniać kuchnię regionalną :)
nooo....i to się "wygoglowało" ;)
OdpowiedzUsuńTak,tak....uprzejmie prosimy o dodanie przepisu :)))
O Cwaniuro! PSa zrobiłaś i dlatego nie znalazłam wcześniej tego przepisu!
OdpowiedzUsuń